środa, 25 czerwca 2014

Rafa koralowa

   Pierwszym wyjazdem, na który wybrałam się z hotelu (opiszę wkrótce co i jak, bo przyznam, że bardzo mi odpowiadał wizualnie i przestrzennie) był wyjazd związany z podziwianiem raf koralowych. Niestety nie umiem pływać i mogłam podziwiać je jedynie zza szyb statku, w którym było zimno i ciasno, ale widoki i tak były niesamowite!A nad brakiem umiejętności pływania ubolewam bardzo, bo domyślam się jak ekscytujące może być dotknięcie rafy i pływanie razem z malutkimi, ślicznymi rybkami - te mniej śliczne pomijam :D.

    Podobno ci, którzy nie umieją pływać, ale są na tyle odważni i żądni wrażeń mogą nurkować wraz z asystą, która de facto polega na tym, że ktoś z ekipy ciągnie Cię na dół, "oprowadza" i wyciąga do góry, a Ty musisz tylko oddychać. 
    Jestem chyba trochę tchórzem, bo nie zdecydowałam się na taką opcję, czego  teraz oczywiście żałuję. To, co bym tam zobaczyła byłoby moje i na pewno ani czyjeś opowieści, ani zdjęcia w internecie tego nie oddadzą - cóż, za gapowe się płaci. Następnym razem - o ile przypomnę sobie, jak bardzo żałowałam i strach nie nasunie mi klapek na oczy. Samo pływanie statkiem w kierunku raf nie było niczym szczególnym.
   Mogę je nawet porównać do płynięcia barką po Wiśle w Krakowie z tym, że tutaj była czyściutka woda i było cieplutko i wiał przyjemny wiaterek. Oczywiście w miejscach, gdzie są turyści są też "nagabywacze", którzy usiłują wcisnąć koktajl ze wspaniałych, zdrowych i dorodnych - UWAGA! - polskich truskawek za 5 dolarów albo albumy z rybami za 3 dolary :D. Nie wiem ile wspólnego te truskawki miały z Polską i chyba jednak nie chcę wiedzieć :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz