Douz |
Prosto z Matmaty udajemy się do miasta Douz, które nazywane jest Bramą Sahary oraz Wrotami Sahary. Odległość jaką mamy do pokonania to niespełna 100 km. Po półtorej godziny jazdy jesteśmy na miejscu - w końcu! Zbliżając się do miasta odnosi się wrażenie, że wjeżdża się na pustynię -
jedynym krajobrazem są wysokie wydmy, które oddzielone są od drogi
żywopłotem z liści palmowych (stąd zapewne wzięły się inne nazwy miasta). o dniu pełnym wrażeń dotarliśmy do hotelu, w którym będziemy nocować, ale ... najpierw czeka nas przejażdżka wielbłądami!
Wielbłądek :) |
Udało się! Przez kolejną godzinę wielbłąd nonszalancko kołysał się na boki i podążał dumnie przed siebie wraz ze swoimi "kolegami" - zupełnie nie przeszkadzało mu, że ktoś na nim siedzi i kurczowo trzyma się siodła. W czasie wędrówki nabrałam trochę piasku - tym sposobem mam kawałek Sahary w swoim pokoju :) generalnie było w porządku, ale nie do tego stopnia, że koniecznie chciałabym powtórzyć - z były inne atrakcje warte powtórzenia (o nich wkrótce!).
Jeśli chodzi o sam hotel to uważam, że ten w Monastyrze był dużo lepszy (o hotelu w Monastyrze poświęcę odrębny wpis), przede wszystkim ... nie spotkałam tam jaszczurek biegających po korytarz i pokojach - niby jaszczurki nie są groźne, ale niefajnie jest zasypiać myśląc, że jakaś wejdzie do pokoju czy do łóżka. Hotel miał jedną zaletę - posiadał basen z wodą termalną, genialnie było siedzieć, moczyć nogi w cieplutkiej wodzie i patrzeć w gwiazdy, które tam są po prostu "inne" - wielki wóz jest ogrooomny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz